Wyłonienie przedstawicieli osób świadczących pracę – Trochę teorii i trochę praktyki

W

W tym tekście skupię się na nietypowej dla systemu prawa polskiego regulacji art. 24 ustawy o ochronie sygnalistów, która dotyczy „wyłonienia przedstawicieli osób świadczących pracę”. Warto się jej przyjrzeć zarówno z powodów praktycznych, jak i teoretycznych. Zapewne każdy z Czytelników domyśla się, że przepis ten ma na celu objęcie swoim zakresem osób, które nie są pracownikami, ale są „zatrudnione”. Z tego też powodu regulacja ta nie dotyczy „przedstawicieli pracowników”, ale właśnie „osób świadczących pracę”.

Trochę teorii…

Zacznę od generalnej refleksji, że niezależnie od szczytnych intencji ustawodawcy powyższa regulacja jest kolejnym krokiem do rozmontowania prawa pracy. W gruncie rzeczy jest to regulacja antypracownicza. Każda bowiem norma prawna, która przyznaje jakieś uprawnienia osobom niebędącym pracownikami legalizuje łamanie prawa pracy, przez potwierdzanie dopuszczalności „zatrudnienia” cywilnego. Niezależnie od tego niszczy się też kluczową dla obliczalności wykładni prawa dyscyplinę pojęć. Okazuje się np., że zgodnie art. 24 ust. 2 ustawy, zarówno pracownicy, jak i osoby niebędące pracownikami „wykonują pracę zarobkową na rzecz podmiotu”. Powyższe nawiązuje do art. 22 k.p., według którego „pracownicy wykonują pracę na rzecz pracodawcy”. Tyle tylko, że w przypadku pracowników powyższe sformułowanie ma co najmniej częściowe uzasadnienie. Pracownik wykonuje bowiem pracę w ramach kierownictwa i związanych z tym poleceń. Innymi słowy, pracodawca (zakład pracy) działa „przez” pracowników. Dlatego można powiedzieć, że ci ostatni pracują „na jego rzecz”. Tymczasem osoby niebędące pracownikami nie działają „na rzecz”, ale „dla kontrahenta”. Osoba taka nie podlega kierownictwu, a w każdym razie nie powinna. Jeśli już, to osoba taka „pracuje dla siebie”, czyli „na swoją rzecz”, a dla innych świadczy usługi. Stąd zresztą osobę taką nazywa się tzw. samozatrudnioną, jeśli zarejestruje działalność gospodarczą.

Z powyższym wiąże się kolejna niekonsekwencja, jaką jest wspomniane w tytule „wyłonienie przedstawicieli”. Podchodząc do sprawy z szerszej perspektywy, procesy wyłaniania przedstawicielstw, w tym wyborów (o czym niżej) są typowe dla wspólnot. Ujmując rzecz opisowo, tylko wtedy można mówić o przedstawicielstwie, gdy osoby je wyłaniające tworzą społeczność na mocy normy prawnej. Z tego powodu procesy wyborcze dotyczą wspólnot gminnych, szkolnych, uniwersyteckich czy mieszkaniowych. Powyższe wiąże się z tym, że z perspektywy prawnej „przedstawiciele” to nic innego jak organ wspólnoty, wyposażony w jakąś kompetencję władczą. Czasem to jedynie prawo do konsultacji, co nie zmienia jej władczego charakteru. Dla przykładu, wyrażenie przez przedstawicieli pozytywnej opinii o projekcie procedury przed terminem pozwala na jej wcześniejsze wprowadzenie.

Tymczasem pracownicy nie tworzą wspólnoty z osobami niebędącymi pracownikami. Powyższe wynika z tego, że jedynie pracownicy są z mocy prawa zobowiązani dbać o dobro zakładu pracy, co wynika z treści art. 100 k.p. Powyższe oznacza, że osoby, które związane są z podmiotem prawnym jedynie więzią komercyjną uzyskały takie same prawa jak te, które mają obowiązek wykazać się lojalnością, np. przez obowiązek pracy w nadgodzinach. Żeby jeszcze tego było mało, z treści art. 23 wynika, że ustalając poziom zatrudnienia ustawa nakazuje uwzględnić wszystkich „zatrudnionych nie pracowników” niezależnie od „etatu”. Jest przy tym oczywistym, że trudno mówić o „etacie” w stosunku do nie pracowników. Trudno jednak uznać za racjonalne, że wpływ na poziom zatrudnienia, a następnie wpływ na wyłonienie przedstawiciela może mieć osoba związana z podmiotem prawnym kilkunastogodzinnym kontraktem, który obejmuje akurat dzień 1 stycznia lub 1 lipca.

… i trochę praktyki

Zostawmy jednak dywagacje na temat systemowych niespójności, bo ze stworzonego w latach 90. bałaganu już chyba nigdy się nie wydostaniemy. Skupmy się na wyrazie „wyłonienie”. Pojęcie to jest szersze niż „wybory”. Oznacza to, że powołanie konkretnych osób na funkcję przedstawicieli może się także odbyć w trybie nieformalnym. Może to być tzw. zebranie załogi, na którym zostaną zgłoszeni kandydaci, a uczestnicy wyrażą swoją zbiorową akceptację. Mogą to być zebrania przeprowadzone oddzielnie w kilku zespołach. Proces wyłaniania nie musi być tajny. Może jednak przybrać formę wyborów, zarówno pośrednich, jak i bezpośrednich. Wreszcie, wyłonienie może przybrać formułę poparcia dla przedstawicieli wybranych w przeszłości. Każdy tryb (procedura), jest dobry, o ile jest co najmniej w miarę demokratyczny. Ujmując rzecz inaczej, nawet niedoskonała procedura wyłonienia przedstawicieli, która jednak zapewnia większości osób możliwość udziału w procesie „wyłaniania” będzie wystarczająca. Jeśli chodzi o decyzję co do trybu wyłonienia przedstawicieli, to powinni ją co do zasady podjąć zatrudnieni. Nie ma jednak wątpliwości, że w dużych zakładach pracy inicjatywa i organizacyjna pomoc pracodawcy jest wręcz niezbędna. Zwłaszcza że pracodawca ma prawo narzucenia terminu dokonania wyłonienia.

Praktyka dowodzi jednak, że pracownicy, a jak się okazuje także osoby niebędące pracownikami, nie zawsze są chętni do kandydowania do roli reprezentantów. Powyższe rodzi pokusę, aby zostali oni wyznaczeni przez pracodawcę. Taką sytuację trzeba ocenić w sposób zniuansowany. Wyznaczenie przedstawicieli przez pracodawcę nie wchodzi oczywiście w grę. Nie miałoby to nic wspólnego z „wyłonieniem”. Ale zgodną z prawem jest praktyka, w której pracodawca poddaje załodze pod głosowanie wytypowanych przez siebie kandydatów pod warunkiem, że sami zatrudnieni mogą zgłaszać kandydatów własnych. Z drugiej strony pracodawca nie ma takiego obowiązku. Pozostaje więc pytanie, co zrobić, jeśli zatrudnieni wykażą całkowity brak zainteresowania i w ustalonym przez pracodawcę terminie nie wyłonią przedstawiciela. W takim przypadku można dokonać dwojakiej interpretacji. Pierwsza, że pracodawca ustanowi procedurę bez konsultacji. I będzie to w moim przekonaniu działanie zupełnie legalne. Druga, że pracodawca podda projekt procedury do konsultacji z całą załogą. Będzie to konsultacja dokonana bezpośrednio z tymi, których interesy przedstawiciele mieli reprezentować. Takie działanie powinno zamknąć wszelkie wątpliwości prawne co do zachowania trybu określonego w ustawie. W gruncie rzeczy idzie bowiem dalej niż konsultacja za pośrednictwem przedstawicieli.

Autor: Arkadiusz Sobczyk

O Autorze

Polski prawnik, radca prawny, profesor zwyczajny i wykładowca w Katedrze Prawa Pracy i Polityki Społecznej Uniwersytetu Jagiellońskiego, specjalista z zakresu prawa pracy o rozległej praktyce procesowej oraz negocjacyjnej.

Odwiedź stronę Kancelarii